Autor Wiadomość
Arya-elda
PostWysłany: Czw 15:33, 28 Cze 2007    Temat postu:

Tak...moja ślepota nie zna granic... co to, moja wina, że nie zauważam takich szczegółów?Very Happy
Miya
PostWysłany: Czw 10:59, 28 Cze 2007    Temat postu:

Adres? O tam, nad Twoim postem jest podany ;P Nie reklamuję go w osobnym temacie, bo zwykle czytanie tej historii wszystkim odradzam. Jest pamiętnikowata w najgorszych aspektach, czyli hermetyczna, chaotyczna i gęsta od tłumów. I długa XD
Arya-elda
PostWysłany: Czw 10:36, 28 Cze 2007    Temat postu:

Oj, Miya... nie daj się prosić, podawaj adres...Smile
Miya
PostWysłany: Nie 22:12, 24 Cze 2007    Temat postu:

Mam to na blogu, ale jak nietrudno zauważyć, trwa już od prawie czterech lat i odstrasza długością XD
Sheeshka
PostWysłany: Nie 19:44, 24 Cze 2007    Temat postu:

Hmm..ciekawe. Zapachniało mi fantastyką . Masz to gdzieś opublikowane na necie? Chętnie poczytałabym w wolnym czasie xD.
Miya
PostWysłany: Nie 11:30, 24 Cze 2007    Temat postu: Ot, taka kartka z pamiętnika

Taki kawałek, który wpadł mi dzisiaj w oko, kiedy przeglądałam swoją starą historię. Może i wyrwany z kontekstu, ale do wieloczęściówek zdecydowanie nie pasuje...
_______________________________________

15 IX 2003

- Ale fe! Ale fe! Ale fenomenalnie! - wołała Mezz'Lil, ze śmiechem wirując w kółko - Dlaczego nie wiedziałam, że są takie widoki w światach?
- Niech zgadnę... Bo siedziałaś ciągle w tym samym? - odparowałam nieco złośliwie. Zachwycała się tak od samego rana i miała rację. Z premedytacją wybrałam na zejście z gór miejsce, z którego wpada się od razu do Rzeki Klejnotów. Co prawda rzeka wyschła już wiele lat temu, ale jej dawne koryto ciągle jest wysadzane migoczącymi kamieniami. Na pytanie czemu nikt ich jeszcze stąd nie wydobył, odpowiedziałam, że nie ma takiej siły, która ruszyłaby je z miejsca.
- Szkoda - westchnęła Lilly - Zrobiłabym sobie naszyjnik, w którym wyglądałabym jak kapłanka z Tysiąca Szmaragdów - zamiłowanie do tych klejnotów odziedziczyła chyba po matce, która sama była taką kapłanką.
- Lecz nie roń łez, na pewno jest gdzieś klejnot przeznaczony ci - zanuciłam jej fragment pieśni jednego ze sławniejszych bardów. Uśmiechnęła się szeroko.
- To możesz już zaczynać to oprowadzanie - zadecydowała. Parsknęłam śmiechem.
- Tam, proszę wycieczki, jest las - zaczęłam, ruszając przed siebie - A w lesie jednorożce, wilki i druidzi.
- Druidzi zaliczają się do zwierząt? - droczyła się ze mną.
- Tego nie powiedziałam. Cicho mi tu, bo teraz jestem natchniona - burknęłam z udaną złością - Druidzi należą do Zachodniego Kręgu, jednego z pięciu, opiekujących się przyrodą tego świata. A tam - wskazałam w dal, ku południu - jest słynna wieża w Solen, którą widać prawie z każdego miejsca.
- Wysoka musi być - oceniła Lilly - A co w niej takiego słynnego?
- Szkoła magii, złotko - odpowiedziałam - Wielu największych czarodziejów kształciło się właśnie w Solen, które jest siostrzanym krajem Althenos, leżącego dokładnie po drugiej stronie świata.
- Dlaczego siostrzanym?
- A, to już nie moja historia. Powinien ją opowiedzieć Clayd, bo narodził się razem z Althenos - mimowolnie się uśmiechnęłam - Może pewnego dnia ją poznasz...
Wydawała się zaintrygowana. Kusił ją ten świat, tak jak niegdyś skusił mnie. I dotąd nie przestał.

- Głos tracę - oznajmiłam znacząco, gdy usiadłyśmy przy wieczornym ognisku.
- Bo powinnaś go trenować - odparła niewzruszona Mezz'Lil - Śpiewaniem najlepiej. Takim głośnym i operowym. Albo hardrockowym, jak wolisz.
W odpowiedzi pokazałam jej język i zaczęłam parzyć herbatę.
Dość szybko zaczęło się ściemniać, bo jesień zbliżała się coraz bardziej. Tutaj czas płynął tak samo jak w poprzednim miejscu zamieszkania Lilly i cieszyła się, że w tym roku też będziemy mogły pożegnać go razem.
Oddaliłyśmy się już trochę od Rzeki Klejnotów, która kończyła się przepaścią - jedną z wielu jakie pozostawiło po sobie wielkie trzęsienie ziemi wywołane dawno temu niszczycielską magią. Ciągle widziałyśmy z daleka jej blask, niebo też powoli rozbłyskiwało, więc całkowita ciemność nam nie groziła. Pewnie znowu spędzę całą noc na patrzeniu w gwiazdy.
- Mad - odezwała się Lilly - Co to za sylwetki tam w oddali?
Uśmiechnęłam się - jej głód wiedzy dorównywał mojemu, ale dotąd nie wiedziałam, że również pod względem poznawania opowieści. Łyknęłam herbatę, żeby całkiem nie zachrypnąć.
- Rozróżniasz sylwetki? - to jasne, gdy chciała dobrze widziała w ciemności - To trójka bogów oddzielona przepaścią od reszty świata. Oni właśnie wywołali tu katastrofę. Zrobili to, bo... mieli odmienne zdania w pewnej sprawie i wszczęli kłótnię. Ale teraz stoją nieruchomo jako kamienne posągi i nawet gdyby ktoś wiedział jak przywrócić ich do życia, wątpię, żeby to zrobił - pokręciłam głową.
- Odmienne zdanie co do czego? - spytała moja przyjaciółka.
- Nikt już nie pamięta - wzruszyłam ramionami - Ale legenda jest legendą.
- To dlaczego tam są tylko dwa posągi, co?
- Czy ja wiem... Może jednemu się znudziło i sobie poszedł?
- Wymyśliłaś to wszystko na poczekaniu! - zarzuciła mi Lilly.
- Opowieści się nie wymyśla - powiedziałam cicho, spoglądając w dal - One same przychodzą.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group